Marian S. zatrudniony był jako pracownik produkcyjny, na podstawie umowy o pracę na czas określony, w firmie S. Zakład produkował stroiki świąteczne. Największe natężenie prac występowało w listopadzie i grudniu każdego roku. Dla celów produkcyjnych firma posiadała własną plantację świerków. Proces produkcyjny odbywał się wzdłuż linii transportowej, na której były przetaczane po torach wózki. Na nich układano i kompletowano wyroby dekoracyjne.
Jerzy Szewczyk
Po ich wypełnieniu, kierowane były do tzw. foliarki, gdzie dekoracje poddane ruchowi obrotowemu owijane były folią. Następnie inni pracownicy, a wśród nich Marian S. wyprowadzali wózki do bram hali, za którą oczekiwały samochody odbiorców. Potem wózki znowu włączano w linię produkcyjną. Stanowiska kompletowania znajdowały się ok. 30 m od początku linii montażowej.
Aby nie transportować każdego wózka oddzielnie i nie wracać z każdym na początek linii transportowej, wprowadzono specjalny system przepychania wózków. Obejmował on strefę przyjmowania, z której wózek był popychany do poprzedzającego go. Między szynami znajdowały się dwa zaczepy, które od spodu popychały wózek. Zabezpieczały jednocześnie przed cofnięciem poprzedniego i wprowadzeniem następnego. Możliwe to było tylko wtedy, gdy zaczepy chowały się w podłogę urządzenia.
Zgodnie z protokołem powypadkowym, poszkodowany otrzymał od prezesa firmy polecenie przetransportowania kilku zafoliowanych wózków do rampy załadowczej. W tej czynności przeszkadzały mu stojące obok puste wózki. Postanowił wypchnąć je przez urządzenie do wypychania. Po pierwszym pchnięciu automat nie zadziałał, więc ponowił próbę pchając następny wózek. Oba wózki ruszyły pokonując opór zapadek. Zaskoczony pracownik siłą bezwładności przesunął się o ok. 1,5 m. Wypychające elementy, wracając, przycisnęły jego prawą stopę. Tylko dzięki pomocy kolegów z sąsiedniego stanowiska, którzy zerwali wąż ciśnieniowy, stopę uwolniono.
Marian S. doznał złamania palców prawej stopy i zmiażdżenia śródstopia. Po pewnym czasie amputowano mu dwa palce.
Poszkodowany otrzymał jednorazowe odszkodowanie z tytułu 25% uszczerbku na zdrowiu z powodu wypadku oraz rentę przyznaną przez ZUS. Następnie skierował pozew przeciwko pracodawcy do Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych na drogę postępowania cywilnego.
W piśmie procesowym powoda pełnomocnik poszkodowanego podniósł, że nieprawdą jest, iż został przeszkolony w jakimkolwiek zakresie, że zapoznano go z regulaminem oraz zabroniono wykonywać czynności spoza jego zakresu obowiązków. Ponadto zaznaczył, że maszyna nie posiadała dokumentacji techniczno-ruchowej oraz instrukcji obsługi.
Polecenie wypychania wózków wydał powodowi prezes firmy, ale nie było to polecenie obsługi urządzenia. Marian S. doznał złamania palców prawej stopy i zmiażdżenia śródstopia. Po pewnym czasie amputowano mu dwa palce.
Przyczyny wypadku
Protokół powypadkowy zawierał w opisie przebiegu wypadku sformułowania, iż poszkodowany uznał, że obserwując obsługę automatu, zna jego zasady działania. Nieświadomy zagrożenia, działając w dobrej wierze, postanowił wypchnąć przeszkadzające mu wózki.
Wśród przyczyn wypadku protokół wymieniał "samowolne uruchomienie automatu przez osoby nieuprawnione, nieznajomość zagrożenia, zaskoczenie niespodziewanym zdarzeniem". Poza tym ustalono także, iż pracownik nie miał wiedzy o występujących zagrożeniach.
Zespół powypadkowy nie dostrzegł naruszenia przepisów bhp ze strony poszkodowanego ani ze strony pracodawcy.
Protokół został zatwierdzony przez pracodawcę.
Wejście kierownika zakładu w sferę bezpośredniego kierowania pracownikiem rodzi zawsze pytanie - czy w ślad za poleceniami realizowane są funkcje egzekucyjne przestrzegania przez pracownika przepisów i zasad bhp tak, jak tego wymaga art. 212 kodeksu pracy. System nadzoru staje się nieszczelny.
Według pełnomocnika poszkodowanego uległ on wypadkowi na skutek "rażących niedbałości firmy i sytuacji jaka panowała w zakładzie oraz braku jakiejkolwiek organizacji i dbałości o bezpieczeństwo pracownika". Uważał, że wszystkie czynności, jakie przeprowadził pracodawca były ustawione tak "żeby wina za całe zdarzenie była przyporządkowana tylko jemu".